Nieetyczny eksperyment. Dlaczego Stanfordzki Eksperyment Więzienny wciąż budzi tak wiele emocji?

Wciąż budzi kontrowersje, choć przeprowadzono go niemal 50 lat… eksperyment stanfordzki uznawany dziś za jedno z najbardziej kontrowersyjnych badań w historii psychologii społecznej, początkowo został uznany przez jego twórcę za prawdopodobnie najnudniejszy. Taką opinię o nim wygłosił sam Philip G. Zimbardo jeszcze przed rozpoczęciem eksperymentu. Okazało się zupełnie inaczej.

To eksperyment, o którym było głośno zarówno kiedyś, jak i dziś. Głównie z uwagi na kontrowersje, oskarżenia o kłamstwa, zaniedbania i sfałszowanie wyników. Gdzie leżą granice etyki przy przeprowadzaniu eksperymentów? Czy Zimbardo podczas eksperymentu w 1971 r. te granice przekroczył?

Stanford Prison Experiment – eksperyment, który wciąż wstrząsa światem

W 2021 roku minie pół wieku od przeprowadzania przez Philipa Zimbardo eksperymentu, który wstrząsnął naukowym światem. Każdy, kto choć w pewnym stopniu interesuje się psychologią, z pewnością słyszał o Stanford Prison Experiment (SPE).

Przeprowadzony w dniach 16-21 sierpnia 1971 r. w piwnicy Jordan Hall eksperyment więzienny Stanford miał na celu zbadanie psychologicznych skutków władzy i bezsilności w środowisku więziennym. Eksperyment, który miał trwać nawet 2 tygodnie, ostatecznie musiał zostać zakończony szóstego dnia. Agresja, gniew, niemoc – to wszystko eskalowało do tego stopnia, że więźniowie byli zmuszani znosić okrutne i odczłowieczające znęcanie się z rąk rówieśników.

Na czym dokładnie polegał eksperyment stanfordzki?

Eksperyment więzienny w gruncie rzeczy miał być prosty – jego celem było zbadanie, czy brutalność strażników więziennych spowodowana jest ich sadystycznymi osobowościami, czy może wpływ na zachowanie ma środowisko więziennego.

Badanie, prowadzone przez profesora psychologii Philipa G. Zimbardo, rekrutowało studentów Stanforda za pomocą ogłoszenia w lokalnej prasie. Chęć udziału w badaniu zgłosiło 75 kandydatów. Każdy z nich został dokładnie sprawdzony i przeszedł dogłębne teksty diagnostyczne, w celu wyeliminowania kandydatów z problemami psychologicznymi, niepełnosprawnościami, przeszłością przestępczą lub z uzależnieniami. Ostatecznie wybrano dwudziestu czterech, nieznanych sobie wcześniej studentów i losowo przydzielonych do jednej z dwóch grup: więźniów lub strażników.

Studenci przydzieleni do grupy więźniów, zostali zatrzymani we własnych domach, bez żadnego wcześniejszego ostrzeżenia. Od samego początku eksperymentu traktowano ich dokładnie tak samo, jak każdego potencjalnego przestępcę – pobrano od nich odciski palców, dokonano przesłuchania, przewieziono do więzienia. Tam czekały na nich standardowe procedury – musieli rozebrać się do naga, przejść proces odwszawiania, pozbawiono ich rzeczy osobistych oraz rozdano jednolite stroje więzienne i pościel. Zamiast imion otrzymano numery – odtąd mieli stać się wyłącznie liczbą.

Sytuacja studentów, którzy „wcielali” się w rolę strażników więziennych była nieco inna. Owszem, otrzymali oni identyczne, zielone mundury, wszyscy nosili gwiazdę oraz pałkę policyjną. Jednak przysługiwały im przywileje – mogli robić wszystko, co uznają za konieczne, by w więzieniu panował ład i porządek. Choć podczas eksperymentu nie było przyzwolenia na przemoc fizyczną, jak mówi sam Zimbardo podczas wywiadu z Danielem Hartwigiem (…) nie zabroniłem stosowania przemocy psychicznej, która rzecz jasna była znacznie gorsza.1

W bardzo krótkim czasie zarówno strażnicy, jak i więźniowie zaczęli przyjmować nowe role. Więźniowie byli wyszydzani, zlecano im nudne, powtarzalne zadania, byli dehumanizowani. Powszechną formą kar były pompki. Nic nie zapowiadało buntu więźniów, który naszedł drugiego dnia. Studenci, którym przypisano rolę więźniów, zabarykadowali się w celach, ustawili łóżka przy drzwiach i zerwali należące do nich numery identyfikacyjne. Bunt został szybko stłumiony przez strażników, którzy zemścili się, używając gaśnicy, która wystrzeliła strumień chłodzącego skórę dwutlenku węgla i odepchnęli więźniów od drzwi. Następnie strażnicy włamali się do każdej celi, rozebrali więźniów do naga i wyjęli łóżka.

Przywódcy buntu więźniów zostali umieszczeni w izolatkach. Po tym strażnicy na ogół zaczęli nękać i zastraszać więźniów. Trzech najmniej zaangażowanych w bunt więźniów otrzymało specjalne przywileje – mogli umyć włosy, zęby, otrzymali jedzenie, które, w formie kary, zostało odebrane pozostałym skazanym. Po wybuchu buntu sytuacja na zaimprowizowanym oddziale więziennym zaczęła się zmieniać. Więźniowie stali się zależni i ulegli, a strażnicy pogardliwi i szyderczy. Domagali się coraz większego posłuszeństwa. Zaczęło dochodzić do załamań nerwowych wśród więźniów – uczestników eksperymentu.

Eksperyment Stanfordzki został przerwany już szóstego dnia z powodu nadmiernej agresji strażników, załamania emocjonalnego więźniów i pobudek moralnych doktorantki Christiny Maslach. Kobieta została sprowadzona w celu przeprowadzenia wywiadów ze strażnikami i więźniami. Ostro sprzeciwiała się kontynuacji eksperymentu, gdy zobaczyła, że ​​więźniowie są maltretowani. Co ciekawe, w trakcie 6 dni eksperymentu przez zorganizowany oddział więzienny przewinęło się ok. 50 osób z zewnątrz, które widziały warunki panujące podczas badania. Maslach była jedyną, która zakwestionowała moralność eksperymentu.

Urywki z eksperymentu

Na stronie Uniwersytetu Stanfordzkiego dostępne są oryginalne slajdy przedstawiające przygotowania oraz wykonawstwo eksperymentu Philipa Zimbardo2. Można także zobaczyć nagrania na kanale YouTube w pełni poświęconym eksperymentowi więziennemu3.

Do czego doprowadził stanfordzki eksperyment więzienny?

Według Zimbardo i jego współpracowników, Eksperyment Więzienny Stanforda ujawnił, że ludzie z łatwością dostosowują się do ról społecznych, które mają odgrywać. Zwłaszcza jeśli role te są tak silnie stereotypowe, jak role strażników więziennych. Ponieważ strażnicy otrzymali władzę – zaczęli postępować w sposób, w jaki wydało się, że się od nich oczekuje, nie zaś w taki, jak zwykle zachowywaliby się w swoim normalnym życiu.

Środowisko „więzienne” było ważnym czynnikiem w kreowaniu brutalnego zachowania strażników (żaden z uczestników pełniących tę funkcję nie wykazywał wcześniej, przed badaniem, sadystycznych tendencji).

W 2007 r., w książce Efekt Lucyfera. Dlaczego dobrzy ludzie czynią zło, Zimbardo prezentuje analizę eksperymentu, jednocześnie przyznając, że ludzie nie znają siebie i nie są w stanie stwierdzić, jak zachowaliby się w danej sytuacji. Czemu? Ponieważ, to za kogo się uważają, wysnuwają na podstawie wąskiej grupy doświadczeń ze swojego życia. 4

Krytyka eksperymentu więziennego i dylemat – prawda czy kłamstwo?

O tym, że eksperyment sam w sobie był kontrowersyjny, nie trzeba nikomu mówić – wystarczy popatrzeć na zdjęcia znajdujące się na stronie uczelni. Jest uznany za na tyle budzący wątpliwości, że nigdy nie został powtórzony w szerokim gronie. Co więcej, dziś w tych badania szuka się sensu zachowania strażników w więzieniu Abu Gharib, motywów zamachów terrorystycznych, czy powodów brutalności policji. Eksperyment Więzienny Stanford jest cytowany jako dowód atawistycznych impulsów, które czają się w każdym z nas; mówi się, że przy niewielkim szturchnięciu wszyscy możemy stać się tyranami.

Coraz częściej jednak w kontekście eksperymentu więziennego mówi się w atmosferze skandalu. Nazywa się go kłamstwem, wytyka zmanipulowane wyniki, mówi wprost o przekręcie i grze aktorskiej uczestników badania. Gdzie leży prawda?

Wpływ konstrukcji ogłoszenia na zgłoszenia kandydatów

Eksperyment w dalszym ciągu budzi wiele niejasności. W badaniu przeprowadzanym w 2007 roku, psychologowie Thomas Carnahan i Sam McFarland zapytali, czy samo sformułowanie ogłoszenia mogło wpłynąć na szanse powodzenia eksperymentu stanfordzkiego. Przygotowali dwa ogłoszenia prasowe, nawiązujące do pierwotnego ogłoszenia Zimbardo. W jednym wyraźnie pominęli informację, że chodzi o eksperyment związany z życiem więziennym. Jakie płynęły wnioski z tego badania? Osoby, które zgłosiły się do eksperymentu, w którym jasno określono jego miejsce i cel, wykazywały się w trakcie badań większą arogancją, brutalnością i autorytaryzmem. Na tej podstawie próbowano udowodnić, że już na etapie konstrukcji ogłoszenia mogło dojść do manipulowania grupą badawczą.

Długość życia kłamstwa

W 2018 r. na nowo zrobiło się głośno wokół eksperymenty stanfordzkiego (choć, czy kiedykolwiek przestało tak być?). Ben Blum, doktor nauk informatycznych wydał swoją debiutancką książkę pt. Rangers Game5, w której opowiedział historię kuzyna, Alexa Bluma, byłego amerykańskiego żołnierza Rangersów. Dlaczego? Alex wziął udział w napadzie na bank zorganizowanym przez jego dowódcę i utrzymywał, że jego udział w przestępstwie miał związek wyłącznie z posłuszeństwem wobec dowódcy. Rodzina zaangażowała w pomoc Alexowi wspomnianego wcześniej… Philipa G. Zimbardo, którego badania miały dowieść pozornej niewinności mężczyzny.

Z czasem okazało się, że Alex Blum kłamał, był bardziej świadom udziału w akcji przestępczej niż początkowo utrzymywał. Wtedy Ben Blum zaczął własne dochodzenie w sprawie eksperymentu stanfordzkiego, jednocześnie podkreślając, że wyniki badań Zimbardo pozwalają ludziom na łatwą ocenę zła, mówiącą – to nie ja jestem winny i zły, zmusiła mnie do tego sytuacja. W artykule The lifespan of a lie6 Blum przytacza m.in. słowa Zimbardo, które zostały nagrane na materiałach archiwalnych z czasów eksperymentu7. Na ich podstawie, francuski naukowiec i filmowiec Thibault Le Texier opublikował Histoire d’un Mensonge8, w której można znaleźć pełną transkrypcję rozmów Zimbardo z personelem. Po ich przedstawieniu zaczęto zarzucać Zimbardo mataczenie, próbę zakłamania wyników czy fałszowania danych o treściach znajdujących się w formularzach.

Psycholog spędził większość swojego życia odpowiadając na pytania dotyczące eksperymentu stanfordzkiego. W rozmowie, którą przeprowadził z nim Blum uznał, że nie interesuje go, czy książka Le Texiera lub kogoś innego zmieni sposób postrzegania eksperymentu9. W pewnym sensie nie obchodzi mnie to. W tym momencie duży problem polega na tym, że nie chcę więcej tracić czasu. Po mojej rozmowie z tobą nie będę udzielał żadnych wywiadów na ten temat. To tylko strata czasu. – podaje Blum w swoim artykule.

Psychoza, która nie miała miejsca

Jednym z najbardziej znanych uczestników eksperymentu więziennego był student-więzień o numerze 8612, czyli Douglas Korpi. Po trzech dnia od zamknięcia zaczął się dziwnie zachowywać: miał chwiejny nastrój, na przemian płakał, przeklinał10. Zdarzało mu się być agresywnym. Domagał się wypuszczenia, lecz kilka godzin zajęło badaczom dojście do tego, że czas wypuścić „więźnia”. Po wielu latach Douglas Korpi w rozmowie z wcześniej wspominanym Benem Blumem11 powiedział, że jego psychoza była w pełni udawana, a każdy kto odbył praktykę lekarską mógł poznać się na jego kłamstwie. Co więcej, przyznał, że Powodem, dla którego przyjąłem tę pracę, była chęć siedzenia w samotności i nauki do moich GRE12 [egzaminów Grade Recrod Exams]. Za milczenie odnośnie swojego załamania nerwowego, Korpi miał otrzymać możliwość zapisania się na studia doktoranckie, którą miał zapewnić mu sam Zimbardo.

Czy eksperyment stanfordzki ma prawo nosić znamiona badania naukowego, czy jest to jedynie pseudoeksperyment?

Dziś eksperyment stanfordzki budzi wiele wątpliwości – nie mówimy tu już tylko o zastanawianiu się, na ile zachowania uczestników były autentyczne, a jak dalece były gra aktorską. Coraz częściej uznaje się go za nieetycznego w związku z EPCRHP, czyli Zasad etycznych psychologa i kodeksu postepowania (Ethical principles of psychologist and code of conduct), sformułowanych przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne (APA)13. Co ciekawe, w 1973 r., APA uznało eksperyment za spełniający ówczesne standardy etyczne, dziś punktuje się zasady, które zostały złamane podczas przeprowadzania badania.

Jedną z nich jest zasada, która głosi, że badacz powinien dokonać całościowej oceny eksperymentu, uwzględniając też etyczny punkt widzenia14. W przypadku eksperymentu stanfordzkiego nie ma opcji, aby mówić o etycznej analizie przeprowadzone przed rozpoczęciem badania. W końcu sam Zimbardo podejrzewał, że eksperyment potoczy się w zupełnie inny sposób. To, co na początku miało być jedynie studium życia więziennego, ewaluowało na znacznie większą skalę. Badacze nie byli (a może w świetle ostatnich danych, jednak byli?) przygotowani na dynamikę eksperymentu, skrajne reakcje uczestników. Nie mogli więc uwzględnić negatywnych skutków w początkowym etapie prac.

Druga zasada określona przez APA odnośni się do tego, że badacz ponosi pełną odpowiedzialność nie tylko za etyczność badania, ale również postępowanie współpracowników. Tymczasem, profesor Zimbardo nie był w 100% obiektywny podczas eksperymentu. Jak sam wielokrotnie przyznawał – zaangażował się w niego na tyle, że przyjął rolę zarówno naukowca nadzorującego badanie, jak i kierownika tudzież dyrektora więzienia. Poprzez to, jego rola była pozbawiona dystansu emocjonalnego, którym powinien charakteryzować się eksperymentator15.

Przykładów na złamanie etyki APA jest dużo więcej, m.in. więźniowie nie wyrażali zgody na „aresztowanie” w domu. Więźniom nie powiedziano o tym, co się wydarzy, częściowo dlatego, że ostateczna zgoda policji na taki przebieg działania została wydana dopiero na kilka minut przed podjęciem decyzji o uczestnictwie przez uczestników, a częściowo dlatego, że naukowcy chcieli, aby aresztowania były zaskoczeniem. Jest to jednak niezgodne z dzisiejszą zasadą APA, której kodeks postępowania zakłada, że nie powinno się utajniać przed badanymi prawdziwego celu badania.

EPCRHP zawiera również zasadę, co do złamania której chyba nikt nie ma wątpliwości. Według APA eksperymentator musi chronić badanych, zarówno przed różnymi formami psychicznego, jak i fizycznego dyskomfortu. Badani nie mogą być narażeni na doznawanie lęku, bólu lub wstydu. Uczestnicy wcielający się w więźniów nie byli chronieni przed krzywdą psychiczną, doświadczaniem incydentów upokorzenia i niepokoju. Byli nękani, do czego przyznał się sam Zimbardo.

Choć zgodę na badanie wydało Biuro Badań Marynarki Wojennej, Wydział Psychologii i Uniwersytecki Komitet Eksperymentów na Ludziach, dziś wiele osób zastanawia się, czy miało ono jakikolwiek sens. I tak badanie nie miało trafności populacyjnej, ponieważ próba obejmowała studentów płci męskiej, wyłącznie o cechach rasy białej z USA. Wyniki badania nie mogą być stosowane w więzieniach dla kobiet ani w innych krajach.

***

Badanie przeprowadzone przez zespół Philipa G. Zimbardo nie może stanowić sugestii, że wszyscy ludzie mają wrodzoną skłonność to tyranii lub bycia ofiarami16. Z ówczesnego, psychologicznego punktu widzenia, ciężko uznać to wydarzenie za w pełni poprawnie przeprowadzony eksperyment naukowy. To rozumienie może, wydawać się, że zmniejsza moc eksperymentu w więzieniu na Uczelni Stanforda. Czy był reżyserowany? W pewnym stopniu na pewno, jak każdy eksperyment, który wymaga postawienia się w sytuacji innych osób i ról. Czy jednak jest sens obalania autorytetów lub ich zażartej obrony? Czas pokaże.

1 Philip G. Zimbardo, Daniel Hartwig „Zimbardo”, tłumaczenie: Olga Siara, wyd. PWN, Warszawa 2019

4 Philip G. Zimbardo, “The Lucifer Effect: How good people turn evil”, wyd. Random House, Londyn 2007

5 Ben Blum, „Rangers Game”, wyd. Harpercollins Publishers, 2017

8 T. Le Textier, „Historie d’un mensonge: Enquête sur l’experience de Stanford”, wyd. Editions la Découverte, Paryż 2018

12 W oryginale: The reason I took the job was that I thought I’d have every day to sit around by myself and study for my GREs

14 Brzeziński, J., „Psycholog wobec osób uczestniczących w badaniach. [w:] Etyka zawodu psychologa”, Brzeziński, B. Chyrowicz, W. Poznaniak, M. Toeplitz-Winiecka. Warszawa: PWN, 2009

15 Brzeziński, J., „Psycholog wobec osób uczestniczących w badaniach. [w:] Etyka zawodu psychologa”, J.Brzeziński, B. Chyrowicz, W.Poznaniak, M. Toeplitz-Winiecka. Warszawa: PWN, 2009

16 Witkowski, T. (2018). Lucyfer, którego wymyślił Zimbardo. O konsekwencjach stanfordzkiego eksperymentu więziennego i skandalu, którego stał się obiektem. [online] W obronie rozumu. Pobrane z:https://tomwitkow.wordpress.com/2018/07/02/lucyfer-ktorego-wymyslil-zimbardo-o-konsekwencjach-stanfordzkiego-eksperymentu-wieziennego-i-skandalu-ktorego-stal-sie-obiektem/

Podaj maila i otrzymaj magazyn 🙂

Twój magazyn już do Ciebie szybuje... 😉 Sprawdź SPAM!

Dziękuję za rejestrację

Sprawdź również:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *